Jesienią place pośredników zajmujących się handlem nawozami powinny być wypełnione po brzegi. Tak było jeszcze kilka lat temu. Jan Rząd handlem ciężką chemią zajmuje się od 25 lat. Problemy zaczęły się wraz z nadejściem pandemii i początkiem wojny za wschodnią granicą.
W konsekwencji przede wszystkim nawozy nierzadko były i są sprzedawana z ujemną marżą. Do długiej listy problemów doszedł jeszcze jeden – chodzi o import. W całej sprawie chodzi o cenę. Krajowe nawozy – mimo, że są tańsze niż przed rokiem, to nadal droższe niż te importowane ze wschodu. Rolnicy przyznają, że nawozy importowane w zależności od rodzaju to oszczędność rzędu 200 złotych na tonie. Konsekwencje odczuwają już mali pośrednicy i duże firmy specjalizujące się w produkcji nawozów. W przypadku puławskich Azotów to ogromny problem ze względu na milionowe straty giełdowej spółki.
Władze Azotów, Lubelska Izba Rolnicza i polski rząd chcą wprowadzenia 30% ceł na nawozy importowane z Rosji i Białorusi. Do Komisji Europejskiej ma w tej sprawie wystąpić Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
źródło: TVP LUBLIN