„Rycerz na schwał, Na koniu w cwał, W dzień jasny i w noc bladą, Śpiewając rad, Wędrował w świat, I szukał Eldorado…”*
Z perspektywy plantatorów zrzeszonych w Stowarzyszeniu Polskich Plantatorów Borówki, na większości plantacji borówek w Polsce zebrano mniej owoców niż w poprzednich latach. W skrajnych przypadkach spadek plonu wynosił ponad 50%. Były jednak też takie, gdzie plony wzrosły za sprawą wchodzących w owocowanie nowych kwater. Dane GUS mówią o tym, że zanotowaliśmy wzrost produkcji w Polsce o 4 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Nie wszyscy z nas zgadzają się z tak optymistycznym wynikiem pokazanym przez GUS. Ich zdaniem te oficjalne dane są po raz kolejny przeszacowane.
W tym sezonie po raz kolejny producenci doświadczyli wzrostu kosztów. Szacujemy, że w ciągu ostatnich trzech lat koszty wzrosły o 30-40 proc., natomiast od 2018 roku do 2022 roku średnia cena za borówkę uzyskiwana przez plantatora spadała. W tym sezonie doświadczyliśmy delikatnego odbicia, jednak wzrost cen nie rekompensował wzrostu kosztów i spadku plonu. Istotny wzrost cen, jaki obserwowaliśmy we wrześniu wynikał z braku owoców. Na większości krajowych plantacji sezon był krótszy – owoce skończyły się pod koniec sierpnia lub mimo że owoce były na krzewach, to nie było pracowników do ich zebrania.
Owoce z Peru docierały do Europy z opóźnieniem, w mniejszych ilościach i w wynikających z tego wysokich cenach. W związku z tym handlowcy w Europy przypomnieli sobie w tym roku, że Polacy miewają jeszcze borówki we wrześniu. Ilość zapytań i oferowane ceny były rzeczywiście bardzo dobre – zarówno w eksporcie, jak i w na rynku krajowym. Jest to zjawisko poniekąd oczywiste, które rzecz jasna cieszy, jednak musimy pamiętać, że sytuacja dotyczyła niewielkiego odsetka gospodarstw oferujących wtedy owoce. Z pewnością wpłynęła ona bardzo pozytywnie na bilans ekonomiczny tych konkretnych plantacji, lecz nie powinniśmy przez ten pryzmat oceniać efektów ekonomicznych całego sezonu borówkowego.
Należy to traktować raczej jako „wyjątek potwierdzający regułę”, że coraz trudniej będzie nam walczyć o dobre ceny w szczycie naszego sezonu. Realia są takie, że na większości plantacji 80% owoców jest zbierana w czasie 4-5 tygodni, od około 15 lipca do 20 sierpnia i to tak naprawdę ceny uzyskane w tym czasie decydują o efekcie finansowym. Wyższe ceny uzyskiwane za 10% owoców na początku lipca i za 10% na koniec sezonu poprawiają w większym stopniu samopoczucie plantatora niż faktyczny budżet.
Wyzwaniem na najbliższe lata jest ekonomia. Nasza marża zmniejsza się, a w wielu gospodarstwach jej nie ma. Należy podkreślić, że jest to sezon, który w wielu gospodarstwach borówkowych kończy się „pod kreską”. Sami zadajemy sobie pytanie, kto i w jakiej formie będzie mógł dalej produkować borówki.
Produkcja tego gatunku jest ekstremalnie droga, a w przypadku, kiedy przychody nie pokrywają kosztów, bardzo łatwo jest się wpędzić w ujemny bilans finansowy, a stad już blisko do bankructwa. Widać, że sytuacja poszczególnych plantacji mocno się zmienia i jest bardzo zróżnicowana. Już można zaobserwować wzrost ilości ogłoszeń dotyczących chęci sprzedaży całych, dorosłych plantacji borówek. Nie trzeba już borówki sadzić, można kupić gotową plantację. Jeszcze dekadę temu od założenia plantacji trzeba było 6-7 lat, żeby zbilansować koszty i zacząć zarabiać. Dzisiaj, jeśli ktoś myśli o założeniu plantacji borówki od zera to będzie musiał poczekać ponad 10 lat po to, żeby otrzymać zwrot kosztów, a to może też być wątpliwe, bo nie wiemy, jaka będzie borówkowa przyszłość za 10 lat. Ekonomiści twierdzą, że takie inwestycje są nieopłacalne.
Podczas ostatniej konferencji IBO w Lublinie przedstawiciele zarządu tej organizacji wyraźnie artykułowali, że ze względów ekonomicznych nie we wszystkich regionach świata, gdzie uprawia się borówkę typu północnego, produkcja będzie mogła być nadal prowadzona, gdyż nie będzie rentowna. Wydaje się, że w tych słowach chodziło między innymi o Europę Środkową i Polskę. Produkujemy owoce przez 2, maksymalnie 3 miesiące w roku, a nasi konsumenci oczekują owoców na półkach przez 52 tygodnie w roku. Nasza produkcja poniekąd wspiera te potrzeby, ale za chwilę będzie kolidować z produkcją bardzo dużych podmiotów światowych, które dążą do tego, żeby w ramach swoich organizacji produkować owoce także w naszym sezonie. Nasadzenia i produkcja bardzo szybko rośnie nie tylko w Ameryce Południowej i Afryce, ale także w krajach które dostarczą owoce na rynki światowe i europejskie w czasie naszego sezonu. Serbia, Kosowo, Gruzja, Ukraina, Turcja – to tylko niektóre przykłady krajów, gdzie realizowane są projekty inwestycyjne lokalne, ale także światowych potentatów. Już w tym sezonie zauważalne było, że część naszych dotychczasowych odbiorców zasilała się owocami z innych krajów.
Można powiedzieć, że nad rozwojem uprawy borówek w Polsce pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Trudno sobie wyobrazić przyszłość bez prawdziwego postępu. Nie chodzi już o kolejne hektary i kolejne tysiące ton. Teraz potrzebujemy jakości, którą będziemy mogli dzielić się z całym światem. Potrzebujemy działań w zakresie badań i rozwoju pod kątem rzeczywistej innowacji (odmiany, zbiór, ochrona, sposób dystrybucji ), promocji i rozwoju konsumpcji w kraju, otwierania nowych, odległych rynków z dostępem do technologii pozwalających wysyłać owoce.
Słyszeliśmy, że ktoś, kiedyś widział borówkowe Eldorado w Polsce. Teraz go tu z pewnością nie ma i trzeba się dobrze rozejrzeć, w którą stronę wyruszyć, aby je odnaleźć.
„…Za szczyty gór, Za kresy chmur, W krainę cieniów bladą, Śpiesz noc i dzień, Odrzeknie cień, Tam znajdziesz Eldorado”*
*Cytowany wiersz: Eldorado (E. A. Poe)
źródło: informacja prasowa Stowarzyszenie Polskich Plantatorów Borówki