Polski sektor sadowniczy przeżywa trudne chwile. Brak rąk do pracy sprawia, że owoce dosłownie gniją na drzewach, a rolnicy obawiają się o przyszłość swoich upraw. Sytuacja ta ma poważne konsekwencje dla konsumentów, którzy już teraz odczuwają wzrost cen owoców.
Gorączka poszukiwań pracowników
Jak wynika z informacji przekazanych przez „Fakt”, sadownicy z całej Polski gorączkowo poszukują pracowników sezonowych. Ogłoszenia o pracę pojawiają się w internecie niczym grzyby po deszczu. Oferowane stawki są zróżnicowane i zależą od regionu oraz rodzaju wykonywanej pracy. W niektórych przypadkach pracodawcy zapewniają zakwaterowanie, co ma zachęcić potencjalnych pracowników.
Dlaczego brakuje pracowników?
Przyczyn obecnego kryzysu jest kilka. Przede wszystkim, z rynku znikają Ukraińcy, którzy przez lata stanowili znaczącą część siły roboczej w polskich sadach. Zmieniające się przepisy dotyczące zatrudnienia obywateli Ukrainy oraz wojna w ich kraju spowodowały, że wielu z nich zdecydowało się wrócić do ojczyzny lub szukać pracy w innych krajach.
Polacy z kolei niechętnie podejmują pracę sezonową w sadach, uważając ją za ciężką i niewygodną. Młodzi ludzie częściej decydują się na pracę w innych branżach, oferujących lepsze warunki i perspektywy rozwoju.
Konsekwencje dla konsumentów
Sytuacja w sadach ma bezpośredni wpływ na ceny owoców na rynku. Braki w zbiorach oraz wzrost kosztów produkcji prowadzą do podwyżek cen. Jak zauważa Maciej Kmera, ekspert Rynku Hurtowego w Broniszach, w tym roku jabłek prawdopodobnie będzie mniej, a ich ceny są już wyższe niż w ubiegłym roku.