Brakuje pracowników sezonowych do zbiorów truskawek i malin – alarmują sadownicy i obawiają się dużego kryzysu. W ubiegłym roku ponad 90% tej grupy pracowników stanowili Ukraińcy, ale sytuacja zmieniła się po wybuchu wojny.
Jak relacjonuje radio.lublin.pl już wiadomo, że tegoroczny sezon będzie dla sadowników wyjątkowo trudny. Nie chodzi o warunki atmosferyczne, ale o brak ludzi do pracy. Pracowników sezonowych brakuje. Jako pierwsi przekonali się o tym plantatorzy truskawek, których zbiór trwa od kwietnia. Przed rosyjską inwazją na Ukrainę 9 na 10 pracowników sezonowych w Polsce pochodziło zza wschodniej granicy.
– Przyjeżdżali chętnie, ale wiadomo, że sytuacja się zmieniła – mówi pani Natalia, która wraz z rodzicami prowadzi gospodarstwo rolne w pobliżu Lublina. – Polacy nie chcą pracować. A wydaje mi się, że są to naprawdę dobre zarobki. Można nawet dostać 400 zł dniówki. Poza tym przed wojną mieliśmy też pracowników płci męskiej, a kobiety nie wykonują niektórych prac.
Inny plantator, Artur Górski, zwraca uwagę, że problemy z pracownikami przy zbiorze truskawek mogą być początkiem większego kryzysu. W lipcu bowiem rozpoczną się zbiory porzeczek i malin. – Dzwoni do mnie sporo znajomych, którzy mają maliny. Pytają o numery telefonów do kierowców, którzy wożą ludzi. Pytają o się czy mam pracowników i czy po zakończeniu zbiorów truskawek bym ich nie „odstąpił”. Każdy się boi, że może być bardzo ciężko z ludźmi – opowiada Artur Górski. – Liczymy na Polaków, bo malina ma być w cenie.
Andrzej Pruszkowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie, przyznaje, że kryzys w branży pracowników sezonowych był widoczny także przed wojną. Ale teraz sytuacja ma być znacznie gorsza.
– W maju 2021 roku mieliśmy w regionie 9841 osób zgłoszonych jako osoby z zagranicy, które podjęły te prace sezonowe. Natomiast w maju 2022 roku było ok. 5 tys. takich osób. Czyli mamy o połowę mniej. Podaż rąk do pracy zdecydowanie spadła – informuje Andrzej Pruszkowski.
Brak pracowników sezonowych do zbioru owoców już odbija się na portfelach klientów. – Będzie mniej zbiorów, a w związku z tym cena na truskawkę będzie wyższa. Ponadto trzeba będzie podnieść wynagrodzenie pracownikom, którzy zechcą podjąć się pracy. A to z kolei podwyższy koszty pozyskania truskawek i w konsekwencji podniesie ich cenę. Mamy tutaj jasną odpowiedź na pytanie, skąd się bierze inflacja – tłumaczy Andrzej Pruszkowski.
- źródło: radio.lublin.pl