Ropa naftowa wyraźnie drożeje od początku tygodnia. Kontynuuje wzrostową serię z poprzednich kilku dni. Na giełdzie w Londynie cena baryłki zbliża się do okrągłych 80 dolarów. Tak drogo nie było od października 2018 roku.
– Wydaje się, że czas niskich cen paliw nie tylko nie nadchodzi, ale na dłużej pozostanie jedynie w sferze wspomnień – komentuje rynkową sytuację Jakub Bogucki, ekspert e-petrol.pl.
Sugeruje, że w tym tygodniu średnie ceny benzyny 95-oktanowej w Polsce będą w przedziale od 5,76 do 5,87 zł za litr. Bez zmian powinny trwać w rejonie 6 zł za litr ceny 98-oktanowej benzyny bezołowiowej. W przypadku diesla zmiana w górę będzie zdecydowanie bardziej odczuwalna – tutaj dla średniej ceny prognoza wynosi obecnie 5,61-5,72 zł za litr.
Drożyzna na stacjach paliw jest efektem przede wszystkim sytuacji panującej na światowych giełdach. Tam ropa naftowa systematycznie idzie w górę. Jeszcze w piątek pisaliśmy o tym, że w Londynie notowania skoczyły do najwyższego poziomu od 11 tygodni, a teraz już osiągnęły prawie 3-letnie szczyty.
W poniedziałek o poranku baryłka ropy typu Brent była wyceniana już na 78,60 dolarów. W ciągu tygodnia zdrożała o 5 dolarów, a w miesiąc o blisko 10 proc. Analogiczne zmiany cen obserwujemy też na giełdzie w Nowym Jorku, gdzie tamtejsza odmiana surowca jest tradycyjnie nieco tańsza. W ostatnich godzinach przekroczyła już 75 dolarów.
Eksperci cytowani przez PAP wskazują, że motorem napędowym dla cen ropy jest globalny kryzys energetyczny. W USA zapasy surowca są obecnie na najniższym poziomie od 3 lat.
Okazuje się, że popyt na ropę jest znacznie silniejszy niż mogło się wcześniej wydawać. Odbudował się po koronakryzysowej zapaści.
Jeśli sprawdzą się najnowsze przewidywania analityków amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs, europejska odmiana ropy może kosztować 90 dolarów za baryłkę, czyli nieco ponad 10 dolarów więcej niż obecnie. To oznaczałoby kolejne plus kilkanaście procent do ceny.
To ostatecznie musi mieć odzwierciedlenie w cenach paliw na stacjach w Polsce.